To Grzegorz's main page Weekend w miescie najwyzszych drapaczy chmur - Chicago
Pogoda nam za bardzo nie dopisala, ale za to mozna bylo ogladnac takie widoki

A to mala panorama centrum widziana z okolic Navy Pier. Wysoki wiezowiec po prawej to John Hancock Center, na ktorego szczycie jutro bedziemy jesc sniadanie

Z Navy Pier wybralismy do honorowej Magnificent Mile - polnocna Michigan Avenue jest tak ochrzczona, ze wzgledu na mnostwo ekskluzywnych sklepow, ktore sie tam znajduja, tu jestesmy na jej polnocnym koncu w okolicach wiezy wodnej

Nawet nie wiedzielismy, ze trafilismy na weekend, kiedy odbywa sie festiwal swiatel w Chicago,

Jest tu wtedy parada wzdluz Michigan Avenue zakonczona fajerwerkami

Podobno co roku gromadzi sie tam 800 tysiecy ludzi, zeby to ogladanac

Niestety jest troche za ciemno na Mirkowy aparat, wiec zamiast fajerwerkow widzac dziwne swiatelka

Pobudka w niedziele rano

W naszym hotelu (Hilton Chicago) juz przygotowywuja sie do Swiat Bozego Narodzenia - to jest prawdziwy dom z piernika, tylko sie nam glodno zrobilo, bo wlasnie idziemy na sniadanie

A sniadanie jest dzis z widokami. Tam z tylu po prawej Sears Tower (jeszcze ja zdobedziemy :-)

Bylismy troche zmartwieni, czy cokolwiek bedzie widac (bo czesto na 95 pietrze sie po prostu siedzi w chmurach), nie bylo rewelacyjnie, ale cos tam mozna bylo zobaczyc.

A tak wyglada Navy Pier z gory

Po sniadaniu wybralismy sie taksowka do polskiej dzielnicy w Chicago, kupilismy troche polskich slodyczy (niestety nie bylo Kasztanek, ktore lubi Wrzos) i polskie ksiazki. A to zdjecie to widok z okien naszego hotelu na park Granta. Jak sie dobrze przypatrzycie, to tam z tylu jest jezioro Michigan

Wczoraj kupilismy bilety na wystawe Van Gogha i Goguina w chicagowskim Art Intitute, wiec dzisiaj moglismy je zwiedzac. O ile Van Gogha nawet lubie, o tyle Goguin mi sie nie podoba. A najbardziej w calym muzeum podobal mi sie pokoj miniatur architektonicznych. Ktos sie musial niezle napracowac. W muzeum nie dalo sie robic zdjec, wiec to juz zdjecie po wyjsciu - tu sie zaczyna slynna droga US66 - konczy sie w Kalifornii, kawal drogi

Droga 66 udajemy sie w strone naszego nastepnego tysicczterechsetnika, czyli Sears Tower. Losiak przestrzegal nas przed dlugimi kolejkami, ale pora dnia byla odpowiednia i udalo sie w miare bezbolesnie

Juz wiecie, ze US 66 jest dluga, wiec zanim tam dotarlismy i wyjechalismy na gore zrobilo sie ciemno - to widok z czubka na strone poludniowa

A to swiadectwo, ze w Chicago mieszka ponad milion Polakow, na czubku Sears Tower, byly komputery, jako pierwszy jezyk do wyboru byl angielski, ale polski byl drugi :-)

UFO widziane z gory, rzadki widok

I tu sie z Wami pozegnamy. Dotarlismy na sam koniec drogi 66, wiec troche bylismy zmeczeni. Jeszcze na sam koniec wyprawy wpadlismy do klubu bluesowego, gdzie przygrywalo czarno-biale trio. Bylo milo, ale nie posiedzielsimy dlugo, bo o 3 rano musielismy sie zrywac z lozka, zeby zdazyc na samolot. Przeciez dzis rano do pracy

Thanks to Mirek Majorek for hosting this Web page in exchange for doustne srodki imagogenne